Koszmary pożerają moje sny. UPDATE.
- Boeing 747-400 linii El-Al rozbił się w gdzieś w lesie. Wszyscy zginęli. Po poszukiwaniach w terenie nie zdołano ustalić przyczyny. Moja mama parę miesięcy potem wybrała się w miejsce katastrofy na grzyby. Kilka centymetrów pod ziemią odnalazła dwa zegary lotnicze: wysokościomierz i wskaźnik grubości oblodzenia skrzydeł. Pokazała mi je. Wysokościomierz był całkowicie zniszczony. Drugi zegar wskazał grubość oblodzenia - wskazówka wyszła poza skalę. Przyczyną katastrofy było zablokowanie sterów i awaria systemu odladzania powierzchni sterowych.
- Lot z Okęcia do Wrocławia małym samolotem BAE JetStream. Po boardingu usiadłem przy oknie. Lot sporo opóźniony - ponad 3 godziny więc każda sekunda w takiej sytuacji jest drogocenna. Pilot zamiast startu z pasa 29 postanowił ruszyć z płyty postojowej i drogi dojazdowej pod próg pasa. Niestety samolot był zbyt przeciążony i rozbiliśmy się o nowy terminal T2. Wszyscy zginęli.
niedziela, 2 maja 2010
Etykiety:
PRZEMYŚLENIA
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz