sobota, 31 października 2009

środa, 28 października 2009

Drivers/Kierowcy from A.Pru on Vimeo.



"Kierowcy"

poniedziałek, 26 października 2009

Linia numer 7
Zabrze-Katowice


Taki sobie szary dzień
Chyba byle jaki.
Taki jak dziś.
Może podobny do przedwczorajszego.

Autobus, przystanek, stop
Obok zakładu wydobywczego
Co go:
Zamykają, otwierają
Zamykają, otwierają
Zamykają, otwierają
Co rusz strajkują
Znów zamykają, ponownie otwierając
Nie mogąc się zdecydować.
W dzielnicy przeźroczystych bloków.

Autobus również byle jaki. Podobnie jak tutaj i tam.
Jakiś czas temu.
Oszklona puszka inhalacyjna
Szyby?
Zszybiały czernią.

Siadać, nie siadać?
Topię się w żółtawych flakach
Jest tak - byle jechał.
Prawie pusto, prawie jestem sam.
Autobus pod górkę bardzo hałasuje.

Byle jaki przystanek
Szofer w przepoconym swetrze
Wciska trzy zielone guziki
Tak jak kilometr wcześniej
Jak 45 minut wcześniej
Dzień.
Rok
Pięć lat
Może dziesięć lat wcześniej
Być może od bardzo dawna
Taka poważna rola

Wsiadła Ona:
Nie wsiadła a wpełzła, wczołgała
Jej Wysokość
Wymuszona Pionowość.
Zaledwie trzy schodki do celu
W ortalionie
Z reklamówką zapraszającą do egzotyki.
Ale kolory się starły – zaproszenie przestało być aktualne - Do następnego sklepu.

Dzwonek, trzask.
Kierowcy rozkład zaczyna deptać po pedałach.
Czarna chmura

Ona
Jej strach.
Nie widziałem dokładnie
Szare oko na dnie.
Na dnie.

860 metrów dalej
Trzy zielone guziki
Trzy schodki.
Zawadziła o środkowy.
Nie wysiadła.
Ironiczne można powiedzieć, że wyfrunęła, ale ktoś podciął jej skrzydła. To nie miłe.

Padła mordą w szare błoto.



--------------------------



Za oknem ucieka, nawet nie oglądając się za sobą
Bardzo nieostrożnie
Krzywą stopą
Prze do przodu
Ona już o mało co nie
Ucieka
Na czworakach


Taki sobie szary dzień
Chyba byle jaki.
Taki jak jutro
Może podobny do pojutrza.

sobota, 24 października 2009

W zasadzie do ostatniej serii brakuje tego podpisu:
This is an artwork.

środa, 21 października 2009

wtorek, 20 października 2009

poniedziałek, 19 października 2009

niedziela, 18 października 2009

czwartek, 15 października 2009

środa, 14 października 2009

wtorek, 13 października 2009

poniedziałek, 12 października 2009



Nowa seria.

czwartek, 8 października 2009

środa, 7 października 2009













Mini wypowiedź "Produkty, towary, wyroby"

niedziela, 4 października 2009

Wczoraj zrobiłem górniczą wrzutkę z "dołu" albo przodka jak kto woli a dziś, o ironio, wydarzyły się dwa wypadki. Jeden górnik zginą w KWK Makoszowy natomiast w KWK Bielszowice, 1000 metrów pod ziemią ucierpiało 5 pracowników kopalni. Jeden z górników, w stanie krytycznym został przewieziony helikopterem LPR-u do szpitala w Sosnowcu. To dobry moment aby wyciągnąć z innej szuflady fotografie i przypomnieć portret ratowników górniczych. W górnictwie mówi się: "Kiedy górnik zjeżdża na dół, robi znak krzyża i myśli: zawszę mogę liczyć na ratownika". Materiał zrobiłem w trakcie akcji ratunkowej prowadzonej w KWK Halemba w 2006 roku. Zdjęcia które przypominam, będące częścią reportażu zrobiłem w Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu o 2 w nocy, na godzinę przed przystąpieniem ratowników do akcji. Cytuję fragmenty słów napisanych przez Gośkę, dziennikarkę GW z którą zrobiłem ten materiał. Materiał opublikowaliśmy w DF.

"Człowiek zjechał to musi wrócić na powierzchnię. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, aby ktoś na dole został. Rodzina chce pochować - objaśnia zastępowy Piotr Józefiok.
Jest pięciu ratowników w zastępie, zgranych jak pięć palców. Czterech dźwiga nosze, a zastępowy ich prowadzi w chodniku. Powinni mieć różne fachy. Ślusarz, elektryk, mechanik, spawacz, nigdy nie wiadomo jaką sytuację zastaną na dole. Zastęp musi być jak rodzina, zgrany, silny. Każdy do każdego musi mieć bezgraniczne zaufanie. Nie wolno zgrywać bohaterów. Trzeba działać powoli, spokojnie i ściśle przestrzegać przepisów.
Ratownikiem może zostać górnik odznaczający się wybitnym zdrowiem. Trzeba zaliczyć testy psychologiczne na umiejętność pracy w stresie oraz współpracy w grupie. Zarobki? 300 zł dodatkowo do pensji górniczej oraz 19 zł za każdą godzinę w akcji"

Z ratownikami z Bytomia pojechaliśmy do Halemby, po 8 godzinach razem z nimi wróciliśmy do Bytomia. Gdy autobus odwożący po akcji ratowników zatrzymał się 500 metrów za kopalnią, aby nas zabrać, pasażerowie - ratownicy byli uśmiechnięci. Pomyślałem, że jednak udało im się kogoś uratować. Wydobyli dwa ciała. Śmiech i dowcip służył rozładowaniu napięcia i stresu. Refleksje i zaduma pojawiają się w domach...



Zastępowy Piotr Józefiok (Majkel) z Rudy Śląskiej. Lat 37, górnik od 20 lat, ratownik od 16. Żona - gospodyni domowa. Córki 6 i 5 lat.


Dariusz Kuniszyk (Biały) z Jankowic Rybnickich. Lat 36, górnik od 13 lat, ratownik od 9 lat. Żona - gospodyni domowa. Syn ma 7 lat a córka 10.


Dariusz Pyszny (Makrela) z Pszowa. Lat 26, górnik od 8 lat, ratownik od 5 lat. Żona - ekspedientka. Dwie córki: 1,5 i 4,5 roku.


Dariusz Czubaja (Mandaryn) z Pszowa. Lat 34, górnik od 15 lat, ratownik od 13 lat. Żona zajmuje się funduszami emerytalnymi. Troje dzieci: 12, 8 i 6 lat.

Mirosław Gasiniec (Gans) z Katowic. Lat 36, górnik od 20 lat, ratownik od 11. Żona - gospodyni domowa. Syn ma 12 lat.

sobota, 3 października 2009

Taaa...

O pracy górników najwięcej można dowiedzieć się z wszelakich forów internetowych - z dramatyzujących komentarzy osób mieszkających nad morzem. Przywykłem już, że forumowicze wiedzą wszystko, znają się na wszystkim i na każdy argument mają sto swoich, fachowych odpowiedzi. Gdy idzie o śląski, górniczy temat, specem jest każdy. Wiadomo nie od dziś, że górnicy to krwiopijcy dojący państwową krowę, że MY nie będziemy dopłacać do kopalń, że osoby związane z górnictwem codziennie żrą tłuściutką słoninę zagryzając jeszcze gorącym chlebusiem a praca na kopalni to jak koszenie trawki i zbieranie bursztynów nad Bałtykiem zarazem.
Tylko skąd bierze się prąd i ciepło z domu? Wiadomo z "ruły" i z "gniazdka".

Obojętnie czego się nie powie, praca na przodku łatwa nie jest. Na ścianie którą miałem okazję zobaczyć obowiązuje 6 godzinny czas pracy ze względu na ciężkie warunki pracy. To czego nie widać na zdjęciach to niesamowicie humorystyczna atmosfera. Żart za żartem. Tak rozładowuje się napięcie związanie z różnorakimi, otaczającymi miejsce pracy górnika zagrożeniami. Pod tym względem kopalnia to niezwykle urocze i przyjemne miejsce.

Z teczki osobowej/archiwum wydobyłem zdjęcia górnicze. Serię zdjęć podziemnych udało się zrobić w grudniu 2004 roku. Zdjęcia mają swoje latka a więc i swoją jakość.

Temperatura 30 stopni. Wilgotność 100%. Minimalny przewiew. Warunki prawie jak na tropikalnych wyspach. Ściana wydobywcza ma 200 metrów. Wysokość 120 cm. Wzdłuż pokładu porusza się kombajn który wybiera węgiel. Kombajn, podobnie jak telewizor sterowany jest zdalnie, pilotem. Elementy po prawej to obudowy podtrzymujące strop. Gdyby nie one sufit spadłby na ziemię. Całe urządzenie porusza się do przodu, tak aby kombajn wygryzał łakomie nowe porcje węgla. Innymi słowy całe żelastwo przesuwa się w lewo. To co zostaje po prawej, za obudowami w miarę przesuwania się maszynerii, zapada się. Mówiąc obrazowo. Wydobywanie węgla przypomina nabieranie nożem masła. Ten sposób fedrowania nazywa się na zawał. Jak porządnie tąpnie to ludzie na górze, też mają zawał. Serca.

To standardowy chodnik prowadzący do ściany. Mamy tutaj różnego rodzaju urządzenia. Na przykład po prawej jest taśmociąg podający węgiel dzięki któremu możemy napić się gorącej herbatki.

Poświata wokół źródeł światła wywołana jest przez pył węglowy i parę wodną. Nie sposób zrobić zdjęcia z lampą błyskową. Atmosfera jest jak gęsta mgła. Drobinki zawiesiny obijają światło.

Dalsza część wyrobiska. Dalszy fragment węglociągu. W kopalni każdy element jest większy niż na powierzchni. Każde urządzenie obudowane jest trwałą, grubą obudową.

Elementy obudowy i pokład węglowy. Po prawej wsporniki hydrauliczne podtrzymujące strop.


Górnik przodowy Prugar. Po 5 godzinach spędzonych na przodku na którym obowiązuje 6 godzinny czas pracy ze względu na trudne warunki pracy spałem trzy dni. Zaraz po przyjściu z szychty zdążyłem się umyć w domu ponownie i umarłem. Trudno było poruszyć nawet palcem. Górnicy fedrują codziennie a po pracy starcza im sił na rodzinę, ryby i grzyby, książkę, modelarstwo, gołębie itd. Zarobki nie ciekawe. Zupełnie nie wiem dlaczego na tym zdjęciu oczy właściciela zdjęć i bloga zupełnie się rozjechały. Może to złudzenie?

Łaźnia na kopalni to czyste, pachnące miejsce. Gorąca woda którą oferuje kran na 90 stopni. Można się kąpać i godzinę choć zwykle wszyscy tylko się opłukują i jadą do domu gdzie kąpią się ponownie.
Na dół wziąłem lampę. Nie potrzebnie.

Kiedyś, dawno temu w sklepie spostrzegłem mężczyznę który miał podkreślone czarnym tuszem powieki. Pomyślałem, że na Wirku znalazł się odważny, mroczny osobnik nie kryjący swoich zainteresowań. Pomyślałem, że może być to fan ciemnych brzmień albo homoseksualista. Oczywiście facet był górnikiem. A czarny tusz był w rzeczywistości pyłem węglowym który wgryzł się w miękkie delikatne fragmenty powiek. Niezwykle trudno jest zlikwidować ten "makijaż". U mnie zszedł po kilku dniach. Ale nie powiem, ciekawie i nawet ładnie to wygląda.