czwartek, 29 kwietnia 2010

Od 10.04.2010 koszmary pożerają moje sny.

- Trumna z prezydentem została przywieziona do kraju pusta. Pracownik moskiewskiego lotniska co dnia prześwietla setki bagaży w poszukiwaniu bomby. Procedura nie ominęła prezydenckiej trumny. Pogranicznik zobaczywszy, że trumna jest pusta nie zgłosił tego faktu jednocześnie zapisując w pamięci komputera obraz skanu. Po pogrzebie na Wawelu, Wasyl bo tak nazwałem operatora skanera wysłał zdjęcie do gazety Fakt. Za sensacyjną publikację dostał milion złotych. Po wydaniu gazety wybuchła wojna polsko-rosyjska.

- Prezydentem kraju został ksiądz.

- Po podaniu wiadomości o wypadku samolotu, wyszedłem na balkon szukając wzrokiem rosyjskich bombowców, w ciągu kilku dni robiłem to często, obawiałem się wojny.

- Kiedy wynoszono trumnę z żoną prezydenta, jeden z oficerów poślizną się, wykręcając kostkę. W następstwie tego, reszta żołnierzy upuściła trumnę. Trumna, wadliwie zamknięta otworzyła się. Z środa wypadły szczątki żony prezydenta. Tułów bez głowy i lewej ręki. Obrączka dzięki której zidentyfikowano MK jak pięć złotych potoczyła się i zakręciła upadając pod nogami premiera.

- Brałem udział w nietypowym badaniu. Rzucałem się pod koła samochodów a następnie zespół lekarzy badał obrażenia. Badanie powtarzano wielokrotnie. Do momentu przebudzenia.

- Pogrzeb żony prezydenta trwał bardzo długo. Za każdym razem kiedy umieszczano trumnę w sarkofagu pojawiała się usterka trumny/samego grobu lub znacząca rozbieżność z protokołem. Chowano ją i wyciągano ponad 30 razy.

- Byłem obecny podczas kulminacji uroczystości pogrzebowych w Warszawie. Założyłem "nogi kangura" umożliwiające dalekie, wysokie skoki i szybsze przemieszczanie. Nogami tymi rozdeptywałem z impetem porozstawiane wszędzie znicze.

1 komentarz:

Ola Loobeensky pisze...

Co do tego upuszczania trumny - nie mogłam oglądać pogrzebu, bo się bałam, że któryś z niosących się potknie i wszystko wypadnie; to było jak jakieś takie balansowanie na krawędzi. Dziwna sprawa.