sobota, 3 listopada 2012

Julia umarła pól roku temu. Julia umrze za rok. Lekarze nie są pewni - rak z bezlitosnymi przerzutami. Julia to ogrom gościnności i ciepła. Kolekcjonuje nakrycia głowy - w prezencie z Polski: wianek krakowski...

..Julia umarła tydzień temu. Miała 45 lat. W konfrontacji z rakiem była bez szans. W ostatnim miesiącu jedyne co ją ratowało to podwójne i potrójne dawki morfiny. Umarła w domu. Zostawiła córkę Vikę i dwie najbardziej jej oddane osoby: Nadię oraz Ałłę. Nie często pojawia się ktoś, kto jednocześnie jest tak daleko i tak blisko. To była szczerość, zaufanie. To był człowiek prawdziwy.



Vika, córka Julii w parku miejskim w Lubercy dzień przed wyjazdem.
--------------------
W lipcu 2012 ponownie odwiedziłem Rosję. Ten wyjazd można nazwać rodzinnym, pojechałem z mamą nadrobić trochę czasu, poznać Julię i omówić kilka spraw.
Moja mama poznała Julię w maju. Julia pojechała do Tunezji świętować urodziny, mama na małe wakacje. Mieszkały w sąsiednich pokojach. Jakimś przypadkiem poznały się. Urodziny spędziły razem pijąc rosyjską wódkę i zagryzając kawiorem. Zawiązała się relacja. Znajomość okazała się na tyle silna, że Julia zaprosiła nas do siebie, do Lubercy, w odwiedziny. Pomimo raka z masą przerzutów, negatywnych diagnoz lekarskich zdecydowała się na ogromny wysiłek związany z naszym pobytem. Gościła nas 7 dni. Chciałbym wierzyć, że nasz przyjazd miał być i był małą radością odciągającą uwagę naszej przyjaciółki Julii od choroby i bólu. Taki widzę w tym zdarzeniu sens. Już wtedy to, że odejdzie było pewne. Nie było pewności kiedy

Brak komentarzy: