czwartek, 30 lipca 2009


Odcinek VII

To miejsce z niczym mi się nie kojarzy choć leży w bliskiej odległości od Blaszaka, również nie mam nic do powiedzenia na jego temat; ani ciekawego ani nudnego.

środa, 29 lipca 2009



Odcinek VI

Po przerwie reklamowej, kilku przerywnikach wracamy do blokowego, fotograficznego serialu odcinkowego o mojej najbliższej okolicy. Mottem kolejnego odcina będzie zdanie wyrażone przez jedną z emerytowanych nauczycielek tej szacownej placówki: Zawsze tylko prawda, więc także i krytyka.

Szybki wstęp
Pierwsze piętro: Maski załóż! Maski zdejm!
Drugie piętro: Pan chyba jest pijany.
Trzecie: Jak to nie być dumnym Polakiem?

Kiedy byłem w pierwszej klasie LO na planie pojawiły się zajęcia z plastyki. Od razu przypomniałem sobie podstawówkę i niekontrolowane przez nikogo bazgrolenie kolorowymi ogryzkami. Po pierwszych zajęciach plastyki w LO uświadomiłem sobie, że nie będzie to chaotyczne bazgrolenie a malowanie farbami olejnymi (Warto dodać, że farby te nie były nowe a używane, zorganizowane przez panią od plastyki)

Wszyscy ochoczo zabrali się do malowania, choć na początku podchodzono do plastyki sceptycznie. A malowano różnie: kwiatki, koty, konie autoportrety. To się podobało - zrobić coś dla siebie, niebędącego kalką nauczycielskich notatek i fanaberii, nie koniecznie, aby dostać dobrą ocenę. Malowaliśmy co piątek, ale tylko przez dwa lata. Potem plastykę zlikwidowano. To był koniec wszelkiej edukacji artystycznej w LO. To nie władze LO zlikwidowały takie zajęcia, ale durna reforma edukacji.
Pewnie zaraz jakiś obrońca moralności ryknie: Ale w zamian LO organizowało wyjścia do teatru! Ja mu grzecznie odpowiem: były obowiązkowe. Kto nie chodził miał problem. Wyjścia do teatru w ramach krzewienia kultury wśród młodzieży odbywały się, kiedy zaistniały ku temu sprzyjające okoliczności: pojawiła się w kasie wystarczająca ilość darmowych wejściówek albo sztuka została wybrana według niewiadomych kryteriów przez nauczyciela. Obowiązek to obowiązek.

Pani od polskiego była istnym kombajnem nauczycielskim. Kompaktowo i tanio: muzyka, malarstwo, poezja, proza, filozofia, wyjścia do teatru.
Z takimi kompaktowymi rozwiązaniami jest jak z urządzeniami HP „wszystko w jednym”.
Niespodziewanie się dezaktywują, zapominają komend, bez sensu wciągają papier, mają wiele funkcji ale każda z nich działa byle jak a najczęściej się zacinają.

Zabrano plastykę ale jak natura coś zabiera to daje coś w zamian.

Dawniej ludzi, mówiących, że żyjemy w kraju, który nie jest światopoglądowo neutralny i w którym istnieje ogromny nacisk środowisk katolickich uważałem za radykałów.

Muzyki nie było. Plastykę zlikwidowano. Dołożono lekcję religii.

Uświadomiłem sobie, że Ci ludzie w znacznym stopniu mają rację.
I tak chodziliśmy sobie na religię, częściej nie chodząc. Nigdy nie widziałem w sposób bardziej bezmyślny zmarnowanego czasu ani pieniędzy.

Edukacja artystyczna w systemie edukacji nie istnieje. Ale to nie jest problem na dziś
To w niedalekiej przyszłości odbije się taką czkawka, że będzie za późno na reanimacje.
Będziemy żyć w stadzie „chamusiów chuj – kurwa”


Profesor Bralczyk ze 3 miesiące temu w programie „24 godziny” wygłosił płomienną wypowiedz na temat dlaczego matematyka musi być solidnie wykładana i powinna się pojawić na maturze. Argumentował to w taki sposób: język polski jest sposobem na komunikowanie się ludzi, matematyka zaś jest językiem opisywania świata w związku z czym również jest sposobem komunikacji. Profesor o sposobne komunikowania poprzez muzykę czy malarstwo nawet nie wspomniał, to pokazuje jak dogłębnie ignorowany jest problem braku edukacji artystycznej w Polsce.

Szczytem marnotrawstwa było wychowanie seksualne. Kompletne zero merytoryczne. Kiedy proponuje się obowiązkowe uczestniczenie w takich zajęciach 17-18 latkom trzeba być pomylonym.

Denerwowało nauczycielskie rozleniwienie. Bo jak można inaczej nazwać nauczyciela, który od lat z tego samego zeszytu dyktuje uczniom czyjeś notatki?(A w przeszłości zeszyt należał do pilnie prowadzącego notatki prymusa) Można delikatnie dodać - jest ignorantem. A takich niestety było wielu. Jak można wymagać od ucznia skoro najpierw od samego siebie nie wymaga się niczego?

W zasadzie to odechciało mi się pisać o LO bo tyle razy ile wracam to tych czasów tyle razy się denerwuję a nie chce być wnerwiony. Ilekroć przechodzę obok szacownej placówki myślę: oni tam będą siedzieć do końca życia.

Dziś licea są jak edukacyjne fast-foody. W jak najszybszym czasie przemielić jak najwięcej mięsa i uformować w regularne mielone.
Musisz być BMW.

wtorek, 21 lipca 2009

Pogoda na dziś: Temperatura od 30 do 35 stopni. Możliwość wystąpienia lokalnie silnych opadów deszczu oraz gradu. Wieczorem od 22 godziny poprawa pogody: ustąpienie chmur, stabilizacja temperatury na poziomie 20 stopni.

Pogoda na dziś: Lekki optymizm związany z toczącymi się sprawami. Zwyżkowanie dobrego samopoczucia. Nie przewiduje się wystąpienia nagłych skoków ciśnienia.

sobota, 18 lipca 2009

i również mojego Ojca !

czwartek, 16 lipca 2009

Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić moją Mamę !

wtorek, 14 lipca 2009

Wierzę w sztukę.

poniedziałek, 13 lipca 2009


Zapraszamy na reklamy.

Zapraszam do obejrzenia nowej produkcji fotograficzno-dzwiękowej pt.: Fenomen, po prostu fenomen!

Żegnamy reklamy.

sobota, 11 lipca 2009

Warszawski sternik promu Pchełka. Stateczek skacze z brzegu na brzeg rozwożąc pasażerów.
Na lewym brzegu...
...na prawym brzegu.
Chwila przerwy w pracy pomiędzy kolejnymi rejsami.

piątek, 10 lipca 2009



Odcinek V

Fotografia do odcinka V pojawia się w większej rozdzielczości. Blog przeszedł drobny lifting. Ten wpis jest przełomowy w historii bloga A.Prugara. Reszta fotografii nie będzie wgrywana w nowym rozmiarze.

Po spacerku po Osiedlowej, przy której ulokowały się bloki o połowie niższe znów przed naszymi oczami pojawiają się rudzkie drapacze chmur. Osiedle Paderewskiego znajduje się tuż obok osiedla szeregowców oraz tuż tuż obok LO do którego miałem zaszczyt uczęszczać. Metr kwadratowy na tym osiedlu kosztuje prawie trzy tysiące, co przy mieszkaniu o powierzchni 70 metrów daje cenę ponad dwustu tysięcy złotych. Osiedle ma same plusy. Znajduje się w pobliżu Blaszak, podstawówka, liceum. Osiedle jest położone na peryferiach dzielnicy Wirek w Rudzie Śląskiej. Z większości okien rozpościera się doskonały widok na okolicę. W słoneczne dni widać Beskid Śląski jak na dłoni.

W jednym z bloków mieszkał mój kolega z podstawówki. Pani prowadząca zajęcia z matematyki wpisywała uwagi różowym mazakiem z końcówką postrzępioną jak koci ogon, po czym z katedry rzucała na ławkę ów zeszyt wołając: jutro matka w szkole! Kolega w szkole podstawowej interesował się entomologią. Miał dość rozbudowany zbiór owadów, które zgromadził w 10 gablotach. Na urodziny kupiłem mu kawał grubej szyby, aby wykorzystał ją w budowie następnych gablot. Podstawówka do której uczęszałem to była kiedyś dziwaczna instytucja. Kilku uczniów w mojej i nie tylko w mojej klasie było pełnoletnimi osobnikami. Byli bardzo waleczni. Lali po mordach młodszych kolegów jak leciało. Praktycznie co miesiąc uczniowie zgłaszali kradzieże a to butów a to kurtek itp. Rzeczy i sprawy zupełnie bezwartościowe, bo te incydenty nie interesowały nikogo więcej prócz okradzionego. Ja w tej szacownej instytucji czułem się trochę jak spłoszona sarenka. Spłoszona przez stado dzikich, nieokrzesanych bestii.

Na przerwach graliśmy w piłeczkę. Gra polegała na odbijaniu dłonią papierowej kulki; innymi słowy była to dostosowana do warunków szkolnych gra w siatkówkę a w zasadzie: w papierówkę. Gdy któryś z nauczycieli dyżurujących zobaczył, że toczy się walka papierową piłeczką zazwyczaj ją konfiskował i wpisywał uwagę do dzienniczka: za złe zachowanie na przerwie. Szkolny sklepik w swoim repertuarze śniadaniowo-obiadowym oferował same smakołyki. Przede wszystkim całą paletę kolorów i smaków gum do żucia, które można było popić oranżadą za 20 groszy. Trzeba było stać przez dwie przerwy w kolejce, aby coś kupić! Takie było zapotrzebowanie!

To miejsce, które opisuje fotografia jest ciekawe z jeszcze jednego względu – geograficznego. Zazwyczaj wiatry wieją z południa na północ, jest to spowodowane ukształtowaniem terenu. Bloki ustawione równolegle do kierunku wiatru. Takie ułożenie znacząco wzmacnia jego siłę. Czasami na Osiedlu Paderewskiego w Rudzie Śląskiej w pewnych okolicznościach można naprawdę stracić głowę.

poniedziałek, 6 lipca 2009



Odcinek IV

Zamiast dziesięciopiętrowych wieżowców zabudowa złożona jest z pięciopiętrowych bloków. Osiedle to rozłożyło się przy głównej ulicy na osiedlu, czyli przy ulicy Osiedlowej. Nikt z moich znajomych tam nie mieszka. Akurat ta okolica nie jest mi aż tak bliska jak poprzednie, przedstawione na fotografiach; ale nie jest aż tak daleka, aby nie poświęcić jej paru zdań. To przestrzeń przechodnia. Idąc od Blaszaka na północ, do supermarketu (rzadko), centrum dzielnicy (częściej) czy na przystanek autobusowy (bardzo często) przechodzi się właśnie przez to osiedle na ulicy Osiedlowej. Nie wiem jaki jest tutaj komfort mieszkania ale sądząc po liczbie drzew które dosłownie zaglądają do okien - jest to okolica przyjemna. Dawniej nie było tylu samochodów. Każdy mógł zaparkować auto przed domem a to nie powodowało zatoru w ruchu chodnikowym. Stosunek był mniej więcej taki: jeden blok - kilka aut. Dziś auta nie mieszczą się na placach parkingowych projektowanych 20 lat temu ulokowanych przy ulicach projektowanych 30 i więcej lat temu. O miejsca parkingowe walczy się zacieklej niż o cokolwiek innego. Tyle razy słyszy się zasapane osoby: nie ma wolnych miejsc! Nie ma ! Musiałem auto postawić trzy ulice dalej! Jakby zmęczenie wywołane pokonaniem tej odległości, tych trzech ulic do miejsca przeznaczenia było zmęczeniem jakby z Rudy Śląskiej na Bornholm i to na czworaka; zaraz potem dodają: co za upał! lub: co za mróz! Auta zmniejszają dystans pożerając jednocześnie przestrzeń. Nawet na Osiedlowej.